Autor Wiadomość
mateeo
PostWysłany: Sob 18:02, 15 Lip 2006    Temat postu: Duchy dżungli

Wszyscy Indianie wiedzieli, że dżungla jest pełna duchów. Na ogół były one złe i należało je traktować z szacunkiem i wielką ostrożnością, a najlepiej w ogóle unikać. Potężnym duchem i władcą dżungli był Curupir, który miał stopy odwrócone tyłem do przodu, tak że zostawiał fałszywe ślady, Ci, którzy widząc je myśleli, iż są bezpieczni, gdyż Curupir poszedł w przeciwnym kierunku, wpadali prosto w jego łapy. Duch ten był wielkim przyjacielem żółwi i ktokolwiek wyruszał, by na nie zapolować, musiał mieć się na baczności.
Pewnego dnia do dżungli wszedł pewien młody myśliwy. Udało mu się schwytać kilkanaście żółwi, rozbił więc obozowisko i ugotował jedno stworzenie na kolację. Zdawało się, że wszystko jest w porządku, ale gdy tylko myśliwy położył się spać, usłyszał zbliżające się odgłosy.
Szuru-buru! Szuru-buru! SZURU-BURU!
Ktoś, kto to czynił, był coraz bliżej. Przerażony myśliwy skoczył na równe nogi. Pomiędzy drzewami ujrzał istotę powłóczącą nogami i zmierzającą w jego kierunku. Jej kolana były rozsadzone, bowiem na każdą nogę nasadzoną miała ogromną tykwę. Gdy tykw

y uderzały o siebie, powstawał ogłuszający hałas. Na szyi tej dziwnej istoty wisiało wiele dyń, od których biło dziwne zielone światło. Myśliwy od razu domyślił się, kim jest przybysz. Był to duch Timakana, przyjaciel Curupira.
Myśliwy trząsł się ze strachu.
- Odejdź! – wrzeszczał. – Odejdź i zostaw mnie w spokoju!
Postać jednak stała nieruchomo w krzakach w pobliżu ognia i nie mówiąc nic, patrzyła na myśliwego płonącymi, czerwonymi oczyma.
Wszyscy Indianie doskonale wiedzieli, że ujrzenie ducha dżungli prawie zawsze oznaczało śmierć.
- Odejdź! – krzyczał myśliwy do Timakana. – Odejdź, bo cię zabiję!
Chwycił za łuk i wypuszczał strzały jedna za drugą, ale ręce trzęsły mu się tak bardzo, że ani razu nie trafił. Zrozpaczony chwycił płonąca gałąź z ogniska i pobiegł wprost ku wpatrującym się w niego ślepiom. Musiało to wywrzeć na duchu jakieś wrażenie, bo nagle zawrócił i powlókł się do lasu. Myśliwy gonił go machając płonącą pochodnią. Zadowolony, że pozbył się ducha, wrócił do ogniska i… ujrzał tam siedzącego i czekającego na niego Timakana.
- O, ja nieszczęsny! Kim jesteś, że masz taką moc?! – lamentował łowca żółwi.
Duch dżungli wstał i uderzył wzdętymi kolanami jedno o drugie. Tykwy zatrzeszczały złowieszczo i szuru-buru rozniosło się echem po lesie.
Drżąc ze strachu, myśliwy złamał gałąź palmy, wsadził ją do ognia, aż zapłonęła jak pochodnia i ruszył na Timakana. Tym razem przegonił go głęboko w las. Postać zakołysała się i zniknęła z pola widzenia. Odetchnąwszy z ulgą, że nareszcie na dobre wypędził prześladowcę, myśliwy wrócił do ogniska. A tam siedział i czekał na niego Timakana, uśmiechając się smutno i patrząc nieruchomymi, czerwonymi oczyma.
Myśliwy nie miał odwagi usiąść przy ogniu. Ostatecznie mógł położyć się spać, ale wolał stać w krzakach aż do świtu. Gdy słońce wstało, Timakana podniósł się i oddalił kilka kroków. Spojrzał na myśliwego, uśmiechnął się i odszedł.
Słońce stało wysoko nad horyzontem. Myśliwy zabrał swój łuk i hamak i potykając się, ruszył do domu.
- Co się z tobą dzieje? – zapytała żona.
- Timakana był ze mną przez całą noc i zjadł moją duszę – powiedział myśliwy. Potem upadł i leżał pięć dni nic nie jedząc i nie pijąc, a potem zmarł.
Indianie twierdzą, że myśliwy ten musiał umrzeć, gdyż zrobił dwie niemądre rzeczy. Przemawiał bardzo niegrzecznie do Timakana, który był przyjacielem Curupira, a każdy, kto spotka tego ducha, powinien być dla niego grzeczny. Wtedy nie czyni on nic złego. Jednakże drugi błąd myśliwego był jeszcze gorszy. Otóż powiedział on swej żonie, że widział ducha. Ktokolwiek zobaczy go i opowie o tym, musi umrzeć. Duchy są tajemniczymi istotami i nie luba plotek na swój temat.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group